Wiem, wiem, straaaaaaaaaasznie dawno mnie tu nie było. Czuję skruchę :(
Od momentu zniknięcia wiele się jednak wydarzyło. W lutym okazało się, że jestem w ciąży. Niestety to jedyne dobre wieści, bo okazało się, że coś tam jest nie tak (nie będę wdawać się w szczegóły) i musiałam leżeć plackiem. Leżałam, tyle że nie plackiem, bo po miesiącu przyszedł czas na mega wielkie mdłości. Ledwo żyłam. W życiu się tak nie umęczyłam. W życiu mnie tak nie sponiewierało :) Nie miałam chęci na nic. Kompletnie. Ciągle spałam i przytulałam kibel - na zmianę. Potem trochę mi przeszło, ale okazało się, że straciłam wenę do sutaszu. Był taki moment, że nawet patrząc na sznurki i koraliki mdliło mnie, więc szybko zamykałam szafę z tymi drobiazgami. Wena póki co nie wróciła. Przynajmniej na sutasz.
Po kolejnych paru tygodniach okazało się, że będę miała bliźniaki, że ciąża wobec tego jest ciążą wysokiego ryzyka i nadal muszę bardzo na siebie uważać i leżeć ile się da.
Teraz mija 26 tydzień. Wyglądam jak wielki wieloryb, ledwo chodzę, a jeszcze tyle przede mną. Do tego znów są problemy i w piątek udaję się do szpitala, w nadziei, że zostawią mnie tam jedynie na kilka dni.
Ale dość o rzeczach nieprzyjemnych.
Wena na sutasz co prawda jeszcze nie wróciła, ale zrobiłam kilka przytulanek dla najmłodszych.
Przedstawiam Pana kotka-elegantka:
Poniżej Pan Kot-Pasiak:
A jeszcze niżej: Pan Królik-Szaraczek:
Jak wam się podoba? Jestem ciekawa opinii.